poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział XIX i Epilog

Ciemność. Cisza. Cisza zakłócona tylko głośnym sapaniem rudego chłopca na łóżku obok. Nicość. Pustka. Nieświadomość. Tak właśnie czuł się Harry. Leżał, tępo wpatrując się w sufit. Och, przepraszam. W Jerzego. I myślał. O tych wszystkich ludziach, którzy byli w jakiś sposób skrzywdzeni. Łkająca w ciszy Hermiona, samotny Draco, bezuczuciowy Voldemort… Właśnie. Voldemort. Nie myślał o nim już od dawna, a wiedział, że on jako jedyny potrafi go zgładzić. Tylko jak? Jak szesnastoletni chłopiec ma pokonać najpotężniejszego czarnoksiężnika świata? Jasne było, że nie da rady. Spojrzał na Malwinkę, która spała obok niego. Taka niczego nieświadoma i bezbronna. Co by z nią było, gdyby go zabrakło? Poradziłaby sobie? Nie mógł. Po prostu nie mógł tego dłużej ciągnąć. Nie mógł już dłużej ukrywać swoich uczuć. Wstał z łóżka i uklęknął. Nie wiedział, czy z punktu widzenia Podłogi klęczy, czy stoi, ale nie dbał o to. „Malwinko…”- pomyślał, mocno wierząc w jej telepatyczne zdolności „Czy zostaniesz moją żoną?”.
Tak jak przypuszczał. Zgodziła się. Po prostu to wiedział. Uśmiechnął się szeroko i zasnął.

*DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ*

Cała Wielka Sala była udekorowana pięknymi, białymi kwiatami. To ten dzień. Ślub Harry’ego i Malwinki.
Ubrany był w czarny garnitur i krawat, a jego buty błyszczały z daleka. Po raz drugi w życiu udało mu się ułożyć włosy. Był taki zestresowany. Czy się powiedzie? Czy Malwinka nie zwieje mu sprzed ołtarza? Oddychał ciężko. Wtem obok niego zmaterializowała się Hermiona. Miała na sobie błękitną sukienkę do kolan. Na twarzy widniał lekki makijaż, który wspaniale prezentował się w zestawieniu z nieśmiałym uśmiechem. Włosy rozpuściła, więc sięgały jej aż do pasa.
Później zjawił się też Ron. Chłopak miał na sobie białą koszulę, a marynarkę niedbale trzymał w ręku. Przyszli jako para. Na szczęście Snape tak nawrzeszczał na dziewczynę, że szybko wyleciał jej z głowy.
- I jak się czujesz?- zapytała Hermiona.
- Nie pytaj- odpowiedział jej zestresowany pan młody.
W sali już pojawił się ksiądz i większości gości: Weasleyowie i Fleur, nauczyciele i cały personel, Lupin i Tonks oraz uczniowie Hogwartu. W końcu to tam miał odbyć się ślub, a potem wesele. Następnie zjawili się Moody, pani Figg, Zgredek, Mrużka i co dziwne, Dursleyowie.
Wszyscy zachwycali się jednak panną młodą- Malwinką. Wyglądała nieziemsko (o ile podłoga może tak wyglądać). Została porządnie wyszorowana przez Filcha i Umbridge. Leżał na niej śnieżnobiały, zwiewny dywanik powlekany złotą nicią. Mienił się we wrześniowym słońcu niczym śnieg o poranku. Podłoga była także przyozdobiona kwiatami, czym zajęła się Molly, Fleur i Ginny. Wyglądała przepięknie.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tego mężczyznę i tę- ksiądz zawahał się chwilę.- kobietę węzłem małżeńskim.
Harry z uwielbieniem wpatrywał się w pannę młodą.
- Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie tę oto… kobietę za żonę?
- Tak- odpowiedział.
- Czy ty, Malwino…
- Malwinko- upomniał księdza.- Tak urokliwiej brzmi.
- …Malwinko, bierzesz sobie tego oto mężczyznę za męża?
Cisza. Można się było tego spodziewać.
- Bierze, bierze- powiedział niedbale chłopiec.
- W takim razie ogłaszam was mężem i żoną!- uśmiechnął się szeroko.– Możesz pocałować pannę młodą.
Harry schylił się i ucałował Malwinkę, natomiast cała sala wybuchła wiwatami i oklaskami.
Wesele trwało do późna, a cały ten czas umilały Fatalne Jędze. Wszyscy bawili się doskonale.




EPILOG

19 LAT PO ZABICIU VOLDEMORTA [*]

Harry szedł dumnie u boku Malwinki, razem ze swoją dwunastką dzieci. W wózku wiózł bowiem cztery kafelki, dwa panele i sześć desek.
- Ginny- syknął w stronę swojej najstarszej córki, która rozpoczynała właśnie siódmy rok nauki w Howarcie- rozdziel Jamesa i Syriusza, bo znowu się tłuką o siebie.
Ginny była oczkiem w głowie tatusia. Odziedziczyła po mamie brązowawy kolor, a przyozdobiona była kwiatowymi wzorkami.
James i Syriusz to dwójka drugoklasistów- bliźniaków. Niemalże nierozłączni. Obydwoje byli biali i uwielbiali rozrabiać. 
- Albus, Severus!- wrzasnął do swoich czteroletnich synów o czarnym kolorze.- Uspokójcie się! NATYCHMIAST!
Chłopcy natychmiast przestali dźwięcznie chichotać.
- Lily, Luno, Hermiono, nie bójcie się. W Hogwarcie jest wspaniale. Nie trzęście się tak znowu!- powiedział w stronę trzech córek, które miały rozpocząć naukę w szkole magii.  
- Ron, proszę przestań się drzeć. Głowa mi pęka- warknął. Ron był pomarańczowym, rozwydrzonym kafelkiem, którego nie sposób było uspokoić.
- Artur, Molly, nie płaczcie, błagam. Remus, zostawże już tę czekoladę, ileż można opychać się słodyczami? Malwinko, powiedz im coś!
Ale ona jak zwykle milczała. No trudno. Kroczył dalej i w oddali zobaczył swoich przyjaciół- Ronalda i Hermionę Weasleyów. Szeptali coś do swojej córki- Rose. Obok nich biegał rozwydrzony Hugo, który był małą miniaturką jego przyjaciela. Ginny uśmiechała się do Neville’a, którego poślubiła, kiedy dowiedziała się, że Jerzy znalazł sobie jakąś ścianę na boku. Mieli jedno dziecko: syna, którego Ginevra postanowiła nazwać Harry. Na cześć jej dawnej miłości. Gdzieś w oddali zauważył Malfoyów. Draco chyba jakoś o nim zapomniał, bo ożenił się z niejaką Astorią. Ich syn- identyczny Draco- nosił imię Scorpius i z ciekawością przyglądał się Rose. Lepiej dla niego, żeby się nią nie interesował. Ani Ron, ani Hermiona raczej nie pragnęliby Malfoy’a w rodzinie. A jasne było, że Ronald śledził wszystkich chłopców, którzy mieli czelność zbliżyć się do jego ukochanej córeczki.
Gdzieś dalej stała Luna z tajemniczym mężczyzną, którego Harry nie znał. Trochę się postarzała, ale oczy miała takie same. Wciąż nieprzytomnie wpatrywała się w przestrzeń. Za rękę trzymała córkę o długich blond włosach i tym samym spojrzeniu, co jej matka. Drugą dłoń podała niskiemu chłopcu, który najwidoczniej wygląd odziedziczył po ojcu.
W tłumie Harry wypatrzył też Seamusa, Deana, siostry Patil i państwo Goyle’ów. Niesamowite. Kiedyś byli sobie tak blisko, a teraz ledwo ich rozpoznawał. To jednak prawda, że po ukończeniu szkoły większość kontaktów się urywa. Podszedł do dwójki swoich przyjaciół.
- Cześć wam!- uśmiechnął się szeroko.
- Hej, Harry!- wrzasnęła Hermiona i ucałowała go w policzek.
Ron podał mu rękę i z powrotem ukrył ją w kieszeni.
- Jak tam Rosie? Cieszysz się, że jedziesz do Hogwartu?- zapytał posyłając dziewczynce troskliwy uśmiech.
- Tak, ale trochę się denerwuję- wyznała dziewczyna.- Mam nadzieję, że Lily, Luna i Hermiona zostaną przydzieleni do tego domu, co ja. Wtedy byłybyśmy w jednym pokoju.
Po wspomnieniach o tym, jak to kiedyś sami stali przed tą barierką i po raz pierwszy w nią wbiegali, złapali swoje dzieci za ręce (Harry złapał wózek) i po kolei wbiegali w barierkę.
Potter po raz kolejny zobaczył ten jakże znany mu pociąg. Miejsce, w którym pierwszy raz poczuł się naprawdę dobrze. Pożegnał się ze swoimi wszystkimi dziećmi i przekazał wózek Rose. I ona pożegnała się z nim, potem trochę czulej z rodzicami i weszła do pociągu. Widział, jak macha im przez okno. Jak ten czas płynie? Chwycił Hermionę za dłoń i uśmiechnął się do niej pocieszająco. Wyglądała na zasmuconą. Z resztą i on czuł się jakoś dziwnie. Zaledwie dwadzieścia cztery lata temu włożono mu Tiarę Przydziału na głowę, a ta po dłuższym namyśle wykrzyknęła „Gryffindor!”. Pamiętał to wszystko doskonale. Usiadł na Malwince i posłał jej szeroki uśmiech. Kochał ją tak mocno. Uczucie nie malało w ogóle, wręcz przeciwnie. Wciąż rosło. Mimo tego, że nie odezwała się do niego ani razu.
I już wszystko było dobrze.

„-Musisz przyznać, że to dość krępująca sytuacja- wymamrotał w stronę podłoża. Uśmiechnął się do niej, a ta jakby pojaśniała. Była tak czysta, niczym nieskalana, widział w niej swoje własne odbicie. Przygładził sobie włosy, by wyglądać jak człowiek i posłał podłodze olśniewający uśmiech.
- Lubię ciche kobiety- puścił do niej oko.”
  ____________________________________________________________

 I tak dotrwaliśmy do końca... Rozdziałów jest niewiele, ale trochę trudno pisać o Malwince i Harrym. Szkoda mi to kończyć, bo jakiś czas żyłam tym blogiem, a każdy komentarz poprawiał mi humor. Ale wszystko kiedyś się kończy :) Mam taką propozycję. Wiem, że czytało to wielu ludzi, ale nie wszyscy komentowali. Tak więc teraz macie obowiązek: skomentujcie i wypowiedzcie się, chociażby jednym zdaniem, na temat Flarry. 
Dziękuję wszystkim i do zobaczenia :D 

sobota, 9 marca 2013

Rozdział XVIII

- No i na końcu się popłakał- powiedział po długiej opowieści o całej sytuacji. 
Hermiona, Ron i Malwinka słuchali z zainteresowaniem każdego fragmentu tej historii.
- To takie okropne- Hermiona wzruszyła się.
- Och, przestań- Ron machnął ręką.- Przejdzie mu. Nadal będzie mógł nienawidzić nas wszystkich. 
Hermiona wyglądała na naprawdę przejętą całą tą sprawą. Nerwowo przygryzała wargę i wpatrywała się smutno w Malwinkę. Harry miał przez chwilę wrażenie, że dziewczyna zaraz się rozpłacze i ucieknie załzawiona, albo zrobi coś równie przykrego dla jego skołatanej głowy i zdezorientowanego serca. Poczuł, że skacze mu cholesterol, widząc tak rozżaloną przyjaciółkę. Tylko dlaczego? Dlaczego była taka cicha i smutna. Nie lubił, kiedy się tak zachowywała. Wolał, kiedy wymądrzała się, zanudzała ich nudnymi nowinami ze świata ludzi myślących, czy kłóciła się z Ronem. Mogła być wściekła, roześmiana, obrażona, ale nie smutna.
Wpatrywał się w nią troskliwie, gorączkowo rozmyślając. Jak ją pocieszyć? Hermiona nie była osobą łatwą do zrozumienia. Z trudem odczytywał jej humorki i znaki, które dawała. Próbował znaleźć jakąś wskazówkę w jej oczach.
- Hermiono, nie przejmuj się tak- powiedział po chwili milczenia.- Ze Snape'em będzie wszystko w porządku. Gwarantuję ci to. Dalej będzie nas wkurzał, straszył pierwszoklasistów i popijał herbatkę u Voldemorta. Naprawdę, nic się nie zmieni. A jeśli chodzi o mnie, to nie ukrywam, iż ucieszył mnie fakt o tym, że Nietoperz nie jest moim ojcem.
Dziewczyna dalej milczała i z trudem powstrzymywała płacz. Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Wiedział, że była wrażliwa, ale aż tak? Bardzo rzadko płakała, a jeśli już coś takiego się zdarzyło, to z ważnego powodu. Ron ze smutkiem przyglądał się całej scenie. Był nietaktownym głąbem, ale czasami potrafił okazać trochę klasy i być cicho. Harry spojrzał błagalnie na Malwinkę. W końcu była dziewczyną i lepiej wiedziałaby, co zrobić w takim momencie. Ale Podłoga milczała. Zrobiło mu się jeszcze gorzej, kiedy poczuł łzy na swojej szyi. Jedynym ratunkiem była Molly albo Ginny. Fleur i Tonks absolutnie nie nadawały się do rozmów z delikatną, zranioną Hermioną, która w każdej chwili mogła wybuchnąć jeszcze bardziej obfitym płaczem. Nie znały jej AŻ TAK dobrze, aby wiedzieć jak do niej przemówić.
- Zawołaj Ginny- powiedział bezgłośnie do Rona. Chłopak wybiegł z pokoju i już po chwili wrócił ze swoją rudą siostrą.
- Hermiono, co się stało?- potrząsnęła nią lekko.
Ta nadal milczała, czasami pociągając nosem.
Jakoś udało się zmusić ją do rozmowy z Ginny. Wszyscy wiedzieli, że „babskie zwierzenia” jakoś jej ulżą, albo przynajmniej trochę rozchmurzą. Po dwóch godzinach zjawiła się w kuchni, podczas gdy wszyscy spożywali kolację. Oczywiście Lupin nie omieszkał uraczyć jej sporym kawałkiem czekolady pod pretekstem jej złego samopoczucia.
Kolacja przebiegała z pozoru naturalnie, tak jak zawsze. Brakowało tylko jednego elementu:  mądrych uwag Hermiony. Ze znudzeniem przerzucała sałatkę widelcem. Była jakby odcięta od świata. Harry musiał wciąć sprawy w swoje ręce. Po kolacji zawołał przyjaciółkę w ustronne miejsce, oddalone od wszystkich. Wyszli na wzgórza nieopodal Nory. Zaczynało się już ściemniać.
- Dlaczego tu przyszliśmy?- spytała obojętnie.
- Tak po prostu- wzruszył ramionami.- W Norze nie ma chwili spokoju, a tutaj możemy swobodnie porozmawiać.
Usiedli obok siebie. Wiatr delikatnie muskał mu twarz i jakby usypiał. Włosy Hermiony rozwiały się w różne strony. Wpatrywała się beznamiętnie w przestrzeń.
- Wiesz, myślę, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie- przerwał ciszę.- No bo mam ciebie, Rona, wszystkich Weasleyów…no i oczywiście Malwinkę.
- Co was łączy?- zapytała ni stąd ni zowąd, nadal patrząc przed siebie.
Zdziwiło go to pytanie. W sumie jeszcze nigdy nie rozmawiali tak… „na poważnie” o sprawach sercowych. Każde jego słowo było teraz brane pod uwagę.
- No cóż- podrapał się po głowie.- Ja ją kocham. Nie myślałem, że to wszystko tak się potoczy. Ale była ze mną od samego początku. Kiedy nieraz kuliłem się z bólu, ona przytulała mnie do siebie. I chcę spędzić z nią resztę życia.
Sam zaskoczył siebie. Jego słowa były takie mądre i dobrane. Na dodatek wypowiadał się z takim zdecydowaniem.
- Wiesz, ona jest taka pociągająca- kontynuował zachęcony tym, że dobrze mu to wychodziło.- Ilekroć chciałbym się od niej oderwać, to zawsze na nią spadam. Jedyny sposób na odpoczynek od niej, to wyjście na trawę, piasek… albo latanie na czymś.
- To grawitacja. Przyciąganie ziemskie- powiedziała wyniosłym tonem. Harry odebrał to jako dobry sygnał. –Też chciałabym spędzić z kimś resztę życia.
- Każdy by tego chciał. To całkiem normalne, Hermiono- posłał jej miły uśmiech.
- Ale nie ze mną- łza spłynęła jej po policzku.
To dlatego płakała. Doskwierała jej samotność. Ale dlaczego tak nagle? Dlaczego wtedy?
- Więc o to chodzi? Ale jaki to miało związek ze Sna… pe'em…- i wtedy wszystko do niego dotarło. Zakochała się w NIM? Spojrzał na nią pytająco. –Płakałaś przez niego?
- Bo… on się tak tym wszystkim przejął, cierpiał… a ja… ja- spuściła wzrok i zarumieniła się.
- Zakochałaś się?- złapał ją za rękę.- Odpowiedz.
Zamknęła oczy i niepewnie pokiwała głową. Harry westchnął ciężko. Jakim cudem?
- Przecież pomiatał nami od samego początku. Jak?
- No… bo…- zaczęła się jąkać.- Tak jakoś wyszło.
Po prostu? „Tak jakoś wyszło”? Snape i Hermiona? Nie. To zupełnie do niego nie przemawiało. Hermiona była błyskotliwą, młodą, śliczną dziewczyną. A Snape? Wrednym, posępnym nietoperzem z lochów, o skłonnościach do sadystycznych zachowań. Jego przyjaciółka, którą kochał jak siostrę, zakochała się w tym psychopacie? Wrzał od pytań, na które nie znał odpowiedzi. Nie miał pojęcia, które zadać pierwsze, i czy w ogóle je zadać.
- A… Ginny wie?- spytał, chcąc ukryć swoje przerażenie tą wizją.
- Nie- odpowiedziała czerwona na twarzy.- Harry, tak mi wstyd. Proszę, nie mów nikomu, a już zwłaszcza Ronowi. Już widzę jego minę, gdyby się dowiedział.
- Nic nie powiem- pogłaskał ją po głowie.- Pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. No… i jeśli tak bardzo zależy ci na Snapie, to będę cię w tym wspierał. Nie ukrywam, że widziałbym cię z kimś bardziej wartościowym, ale skoro upatrzyłaś sobie jego…
Zastanowił się nad tymi słowami. Co on robił? Gdyby był, choć troszeczkę normalny, wybiłby jej Snape’a z głowy. A on jeszcze chciał jej pomagać. No, ale czego się nie robi dla Hermiony?
 ____________________________________________________________

Żal. Sama nie wierzę, że to zrobiłam. Tak. W tym rozdziale nowina roku. Przepraszam was za to co zrobiłam, nie bijcie. Ten rozdział nieśmieszny. Sporo Miony. Nie mam weny :(




ps

żeby nie było

nie szipuję Sevmione XD

środa, 6 marca 2013

Rozdział XVII

Uradowany wsiadł do czołgu i posłał Snape’owi szeroki uśmiech.
- Co się tak szczerzysz?- burknął.
- Właśnie Malwinka zgodziła się być moją dziewczyną- odpowiedział, dumnie wypinając pierś.
- Ja nadal twierdzę, że powinnaś zadawać się z chłopcami, ale jak wolisz.
Te słowa przywróciły Harry’ego do rzeczywistości. Severus nadal twierdził, że był on jego córką.
- A tak w ogóle, to chyba powinnaś się inaczej ubierać. Te ciuchy są mało kobiece i w ogóle, a przecież trzeba uwydatniać kształty. Ja się na tym znam, pomogę ci.
- Nie jestem dziewczyną, kretynie- wycedził zamykając oczy.
- Ty!- uderzył Harry’ego w potylicę.- Ja cię zaraz nauczę, jak się do ojca odzywać! To, że matka ci wszystko odpuszcza, nie znaczy, że ja będę tak robił.
Chłopiec mruknął coś pod nosem i postanowił nie odzywać się do Snape’a. „Myśl o Malwince”- myślał, a uśmiech stopniowo pojawiał się na jego twarzy.


- Jesteśmy- burknął nauczyciel i wysiedli z czołgu.
Przed nimi piętrzył się kilkupiętrowy budynek, który na pewno nie wyglądał jak szpital. Z okien spoglądało na niego kilka plastikowych manekinów. Były straszne. Patrzyły na niego niemrawo pustymi oczyma i uśmiechały się podstępnie, jakby zaraz miały zrobić coś… złego. Wzdrygnął się na samą myśl o czymś takim. I pomyśleć, że Malwinka nie raz była świadkiem takich zbrodni. Biedna. Pewnie dlatego miała tak zniszczoną psychikę i w ogóle się nie odzywała. A on tak od razu wyskakuje do niej z miłością. Potrzeba lat, żeby znowu zyskała zaufanie do ludzi. Trzeba z nią postępować powoli.
- Wchodzimy- warknął Snape, wciągając chłopca za kołnierz do budynku.
W środku było całkiem inaczej. No… jak to w szpitalu. Krew, jelita, mózgi… Sprzątaczki krzątały się bez celu, żeby tylko ocenić, ile czasu zajmie im ogarnięcie tego wszystkiego. Pacjenci wrzeszczeli, przeklinali i wymiotowali. Wymiotowali na Malwinkę. Jak mogli ją tak poniżyć? Już była nisko, a co dopiero teraz? Jakiś grubszy chłopak, mniej więcej w jego wieku, najbardziej dokuczał Malwince.
- Ej, ty!- krzyknął, nie mogąc powstrzymać emocji.- Jeszcze raz tak zbezcześcisz moją dziewczynę, to popamiętasz! Będziesz rzygał do końca ży…
Za ramię złapał go Snape, który najwyraźniej zakończył już swoją konwersację z pielęgniarką na temat higieny i estetyki.
- Zachowuj się- syknął mu do ucha.
Pociągnął go za sobą w stronę białych, nowych drzwi, na których widniała tabliczka informująca o tym, że przeprowadzane są tam badania DNA. Nietoperz, nawet nie pukając, wszedł do sali i wciągnął ze sobą Harry’ego. Na stołku siedziała korpulentna, wyglądająca na surową, czarownica. Była trochę młodsza od Snape’a. Przypominała Umbridge, przynajmniej z wyglądu. Patrzyła na nich ironicznie z nieco przymkniętymi powiekami.
- My byliśmy umówieni- powiedział powoli Severus.
- To zależy- odezwała się skrzeczącym, znudzonym głosem.- Czy do mnie teraz, czy po godzinach?
Snape zarumienił się nieznacznie i spuścił wzrok. Harry też poczuł się niekomfortowo.
- Teraz i już- warknął były Śmierciożerca.- Chciałem zrobić JEMU/JEJ- powiedział z naciskiem- badania DNA. Tylko bez żadnej, głupiej pomyłki, która mogłaby niekorzystnie wpłynąć na moją psychikę i samopoczucie. 
- Dobra, siadaj pan- wskazała na krzesło od niechcenia.- A ty, młody, siadaj tam- teraz wskazała na drugie krzesło.
- Jak ma przebiegać to badanie?- zapytał Snape.
- Normalnie- odpowiedziała.- Mamy inne sposoby niż mugole, ale równie skuteczne. Mam sprawdzić, czy pan jest jego ojcem?
- Tak. A najlepiej po prostu, kto jest jego ojcem- wzruszył ramionami.
Harry siedział w milczeniu i rozglądał się po pomieszczeniu. Dookoła słoiki z kępami włosów, jelitami żab i wieloma tym podobnymi produktami.
- Jak się nazywasz?- usłyszał głos kobiety.
- Harry James Potter- odpowiedział obojętnie, przypatrując się dziwnej mazi.
- Albo Harry Severus Tobiasz Snape- upomniał się nauczyciel, a głowy zarówno pielęgniarki jak i chłopca zwróciły się w jego stronę.- Jest… taka możliwość.
- Mniejsza o to. Pan wyrwie sobie włos i mi zaraz da, a ja znajdę gdzieś w składziku włos Jamesa.
Wyszła, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Snape borykał się ze swoimi niesfornymi włosami, które wciąż wyślizgiwały mu się z dłoni. Po brutalnej walce okazał się zwycięzcą i dzierżył w dłoni półdługi czarny włos.
- Dobra- pielęgniarka wróciła.- Dam ci włos tego tam- wskazała na Severusa- i go połkniesz. Jak przyjmie się do organizmu, to znaczy, że jest twoim ojcem, a jak nie, to damy ci włos Pottera.
Harry nie za bardzo był przekonany do tej metody badań, ale cóż zrobić? Tak bardzo chciał udowodnić Snape’owi, że to James Potter był jego ojcem. Pielęgniarka podeszła do Mistrza Eliksirów i wzięła od niego włos.
- Na Merlina, nie sądzi pan, że przydałoby się je umyć?- zapytała z obrzydzeniem.- Aż się kleją.
- Ja je myję, tylko że w oleju kujawskim! I to z pierwszego tłoczenia- wyjaśnił dumnie Snape.
- Dobra, łykaj i po wszystkim!- wepchnęła mu włos do gardła i razem z Severusem czekali na reakcję.
Na początku wszystko było dobrze. Włos łatwo prześlizgnął się przez przełyk. W końcu był śliski. Ale później Harry’emu zaczęło robić się niedobrze. Czuł, że połknął coś, czego połknąć nie powinien. 
- Dajcie nereczkę!- wykrztusił.
- Dobra, tylko czyją?- zapytała pielęgniarka.
- CHODZI O NACZYNIE!- wydarł się Snape.
- Dobra, nie krzycz pan, bo panu żyłki popękają i się zrobi krwotok wewnętrzny, a tego byśmy nie chcieli- wyrecytowała beznamiętnie, podając Harry’emu „nereczkę”.
Po długich męczarniach włos wylądował w naczyniu. Włos Severusa Snape’a. Jak biedaczek zaczął płakać. Jego lament słychać było w całym szpitalu.
- Więc Lily mnie nie kochała!- wydarł się.
- Ojcem chłopaka jest James Potter- zaskrzeczała znudzona pielęgniarka.- To było do przewidzenia. Chłopie, między tobą a młodym nie ma ŻADNEGO podobieństwa! Coś ty sobie wyobrażał? I lepiej się zamknij, bo mi bębenki w uszach popękają.
Zakłopotany Harry podał Snape’owi chusteczkę higieniczną, a ten zorientowawszy się, że jest głównym punktem zainteresowania całego szpitala, podniósł się z Malwinki, otrzepał szatę i wybiegł.
Było mu żal nauczyciela. Tak bardzo się nastawił na to, że słynny Harry Potter jest jego synem i przez całe dotychczasowe życie żył w przekonaniu, iż Lily Evans darzyła go uczuciem tak wielkim, jak on ją. To musiał być dla niego nie lada wstrząs. Chłopiec oddychał ciężko, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze niedawno zniknął Snape. Po dłuższym milczeniu wyszedł z pomieszczenia i pobiegł w kierunku postaci w czarnej szacie.
- Panie profesorze…- zaczął nieśmiało, a Severus wybuchł jeszcze głośniejszym płaczem. –To jeszcze nie koniec świata. Jest pan wysokim brunetem o czarnych oczach, na pewno znajdzie pan sobie jakąś dziewczynę.
- Potter, zastanów się co gadasz. Jestem okropny i tylko Lily akceptowała mnie takiego, jakim byłem- znowu zaniósł się płaczem.
- Niech pan się uspokoi. Najważniejsze to zachować spokój- powiedział uspakajającym głosem- Chodziłem kiedyś z Ginny Weasley, ale ona… ona to tak chyba ze mną tylko na pokaz. Że jestem niby taki piorunujący przez tę bliznę. Ale nie kochała mnie tak naprawdę. I w tych okropnych chwilach poznałem Malwinkę. Jest cudowna, tylko trochę małomówna. Ale chcę spędzić z nią resztę życia, jeśli oczywiście się zgodzi- powiedział szeptem.
- Może i masz rację- wzruszył ramionami, ocierając łzy rękawem.
- Dałem panu chusteczki i radziłbym raczej z nich korzystać- uśmiechnął się do niego zachęcająco.
Po kilku minutach szlochania, żalenia się i cennych rad Harry’ego, wyszli ze szpitala, wsiedli do czołgi odjechali.
____________________________________________________________

No i dodałam :D  
Badania DNA są schizowe, jak widać. Tak sobie je właśnie wyobrażałam w świecie Harry'ego :(

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział XVI

- Malwinko, ja już nie wiem co mam robić- wyznał Harry po dłuższym monologu.- Snape nie może być moim ojcem. Po prostu NIE. To byłaby najgorsza rzecz, jaka przytrafiłaby mi się w moim pełnym nieszczęść życiu.
- Harry, zamknij się wreszcie- mruknął zaspany Ron.
No tak. Znowu zapomniał o obecności swojego rudego przyjaciela.
- Przepraszam- mruknął i położył się na łóżku.
To była bardzo długa noc. Nie mógł zasnąć ani na chwilę. Bał się koszmarów. W końcu około piątej rano zasnął, a jego obawy się sprawdziły. Przyśnił mu się Snape pchający wózek. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Obok nauczyciela szła Lily. Obydwoje byli objęci i chichotali spoglądając na wózek. A w wózku… mały on. Mały Harry. Bez blizny. Bez okularów.
- Harry…- usłyszał głos jakby z oddali. – Harry!
Otworzył szeroko oczy. Był cały spocony i leżał na Malwince, trzęsąc się cały. Odczuwał silny ból w klatce piersiowej. Na dodatek głowa mu pękała.
- Harry, wszystko w porządku?- zapytała Hermiona, która przyglądała mu się z niepokojem.
Obok niej klęczał Ron i pożerał czekoladową żabę.
- Tak. Wszystko w porządku- odpowiedział po chwili ciszy,przerywanej żałosnymi jękami zagryzanej żaby.
- Ron, okaż jej trochę litości!- warknęła dziewczyna.- Jak ty byś się czuł, gdyby ktoś zagryzał cię na żywca?!
- To mam ją zabić?- spytał zdezorientowany.
- Byłoby to na pewno bardziej humanitarne niż TO!- ryknęła oburzona i znowu zwróciła się do Harry’ego- Pani Weasley przygotowała już śniadanie. Stwierdziła, że jesteś bardzo przygnębiony, więc zaprosiła Lupina.
Ta wieść przybiła chłopca jeszcze bardziej. Ile dzisiaj będzie zmuszony spożyć czekolady?
- Więc chodźmy, bo zgłodniałem- zaapelował Ron.
Podnieśli się z Malwinki i pognali do kuchni. Na stole czekało na nich trzynaście tostów: po cztery dla Harry’ego i Hermiony i pięć dla Rona. Dla każdego był też kubek z herbatą, kanapka z pomidorem, z serem, szynką i wszystkim naraz. Na środku stołu stała wielka miska z sałatką warzywną, obok z sałatką owocową. Gdzieś na końcu stołu słoiki z ogórkami kiszonymi, konserwa, bułki z masłem, jajecznice, bekon z jajecznicą, trzy półmetrowe ogórki i wielka butla z sokiem dyniowym. Przy zastawionym stole siedzieli Fred, George, Ginny, Bill, Fleur i Lupin. Po kuchni krzątała się Molly. Najwyraźniej przygotowywała obiad. Harry’ego brzuch zaczął boleć od samego patrzenia na to wszystko. Artur Weasley czytał gazetę.
- Harry!- wrzasnął Lupin, zrywając się z miejsca i podchodząc do chłopca, po czym wpakował mu w usta Kinder Niespodziankę w opakowaniu. –Jedz, kochany. W środku jest plastikowe pudełeczko, a w nim zabawka, więc uważaj. Uważaj też na to złotko. A zabawki są przeznaczone dla dzieci od lat trzech, więc nic nie powinno ci się stać- troskliwie pogłaskał go po głowie.
- Harry, dziwnie wyglądasz z tym jajem w ustach- stwierdził Fred albo George, po czym obaj zachichotali.
Chłopiec rzucił im spojrzenie godne bazyliszka, a ci zaśmiali się jeszcze głośniej.
- Remusie! Przecież Harry jest chory na czokoszokoboliokofozę!- wrzasnęła Molly, przyjmując groźną pozycję i dzierżąc w dłoni swój tłuczek do kotletów.
- Spokojnie, Molly. Jego choroba się nie pogłębia, więc nie mamy się czym martwić. Można z tym żyć. Chyba- ostatnie słowo wypowiedział niemal niedosłyszalnie. –Dowiedziałem się, że Harry jest jakiś przygnębiony, więc postanowiłem pomóc.
- Teo się oawiaem- wybełkotał chłopiec.
- Wyjmij to już- wyszeptała Hermiona, a on postanowił zastosować się do rady przyjaciółki i wyjął jajo z ust.
- O dziesiątej muszę być już w czołgu Snape’a- burknął. Widząc zdziwione spojrzenia wszystkich obecnych, postanowił wyjaśnić im trochę swoją wypowiedź.- Snape po mnie przyjedzie. Czy to takie dziwne?
Usiadł do stołu i zaczął jeść w milczeniu. Myślał o Malwince. Skoro dzieci biorą się z miłości to… może jest szansa na posiadanie potomstwa z Podłogą? Spojrzał w dół i uśmiechnął się do niej.
- Harry, za kwadrans dziesiąta- szepnął Ron.- Lepiej się pospiesz. Jeśli się spóźnisz, Snape cię zabije.
Rzeczywiście. Szybko wstał od stołu i pognał na górę. Ubrał stare podarte dżinsy, swój ulubiony niebieski T-shirt, na niego nałożył ciemną bluzę. Potem wciągnął na siebie skarpety i adidasy. Malwinka westchnęła tęsknie kiedy zrobił krok do tyłu aby przyjrzeć się w lustrze.
- Wyglądam ponętnie- wymruczał, robiąc dziwaczne pozy. Zostało mu jeszcze dziesięć minut, więc pognał do łazienki. Po wykonaniu różnych czynności wrócił do pokoju.
- Malwinko… ja tak sobie myślałem…- usiadł na łóżku.- Czy chciałabyś być moją dziewczyną?- dodał szybko i spojrzał w sufit. Znowu przeciekał.
Dziewczyna milczała.
- Czyli że chciałbyś?- zapytał z uśmiechem.- Jejku, Malwinko! Kocham cię!
  ____________________________________________________________


 Jakoś napisałam ;D Proszę o komentarze, bo to one motywują mnie do dalszej pracy :)

Liebster Award



Więc, zostałam nominowana, za co serdecznie dziękuję mojej kochanej Dorze <3 Gdybym wcześniej się dowiedziała o tym wszystkim, od razu przyznałabym ci nominację :D Szkoda, że nie można nagrodzić blogów, które nas nominowały, bo piszesz jeden z moich ulubionych. No ale trudno :(

Co to takiego?
 "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował." 



Pytania od Dory

1. Z czego czerpiesz inspiracje do pisania nowych rozdziałów?
Trudno powiedzieć. Najczęściej pomysły same mi się nasuwają.
2. Co skłoniło Cię do stworzenia bloga?
Na początku nie traktowałam tego poważnie. Założyłam go dla żartu, a skłonił mnie do tego PEWIEN FANPAGE NA FACEBOOK’u, hhee
3. Myślisz, że liczba odwiedzających na Twoim blogu kiedyś przekroczy 10 000?
Nie mam pojęcia. Czytelników z każdym dniem przybywa, więc … może kiedyś? 
4. Kto lub co pociesza Cię, gdy masz zły humor?
 Trudno powiedzieć :/ 
5. Gdybyś mogła zmienić coś w sobie, co to by było?
Jeśli chodzi o charakter: stawiałabym bardziej na swoim. I wzrost, tak.
6. Czy istnieje osoba przed którą nie masz żadnych tajemnic?
Chyba nie.  
7. Co lub kto zachęca Cię do dalszego pisania?
Dora i wielu innych, którzy czytają.
8. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Chcę ratować humbaki :v
9. Częściej śmiejesz się czy płaczesz?
Śmieję
10. Co jest najsmaczniejszym jedzeniem na świecie?
Pierogi ruskie :(
11. Co jest lepsze: film czy książka?
Zależy :/


Moje pytania
1. Jaka jest twoja ulubiona książka?
2. Twój ulubiony film to…?
3. Co uważasz za swoje największe osiągnięcie na blogu?
4. Twoja ulubiona potrawa…?
5. Przeczytałeś/aś chociaż jedną cześć HP?
6. Eee, lubisz Kubusia Puchatka?
7. Jaką porę roku najbardziej lubisz?
8. Jaki przedmiot w szkole jest Twoim ulubionym?
9. Lubisz matematykę?
10. Co sądzisz o swoim blogu?
11. Gdybyś uczęszczał/ała do Hogwartu, to do jakiego domu byś trafił/trafiła?

Blogi przeze mnie nominowane:

sobota, 2 marca 2013

Rozdział XV

-CO?- głos chłopca rozniósł się po całym kościele.
Serce zaczęło bić mu trzy razy szybciej, a mózg zaczął pracować(!). Nigdy nawet nie przyszłoby mu do głowy, że Snape może być jego ojcem. To było przecież nierealne! Nie potrafiłby sobie z tym poradzić.
- Zrobiłeś TO z MOJĄ matką?!- wrzasnął.- Czemu akurat z moją?!
- Nic nie zrobiłem z twoją matką- powiedział zaczerwieniony.- Dzieci rodzą się z miłości, a ja ją kochałem! I ona mnie.
- Żeby dziecko mogło powstać trzeba zrobić TO z kobietą- wytłumaczył mu zażenowany Harry.
- Nie, to wersja dla mugoli. Mama zawsze mi mówiła, że dzieci biorą się z miłości. Jeśli chcesz, możemy zrobić ci badania DNA. Przekonamy się, czyim synem jesteś.
- Dobrze! Niech pan wreszcie zrozumie, że James Potter był, jest i będzie moim ojcem- burknął.
Snape był jednak okropnie pewny siebie. Właśnie tego Harry najbardziej nienawidził w Ślizgonach.
- Teraz, mój synu- poklepał go po ramieniu.- odwiozę cię całego i zdrowego do Nory. Bardzo cenię sobie twoje bezpieczeństwo. Jeśli ktoś będzie ci dokuczał, od razu mi powiedz, a ja już sobie z nim porozmawiam.
- Nie jestem pańskim synem!- wrzasnął.
- A więc córką- powiedział z uśmiechem.- Zawsze chciałem mieć córkę. Moją małą księżniczkę. Synowie to tylko utrapienie. Chodzi im tylko o jedno. Niewdzięcznicy. 
Severus był tak szczęśliwy, że Harry nie chciał mu się sprzeciwiać. Przynajmniej tamtego dnia. Bez słowa wsiedli do czołgu i pojechali w stronę Nory.
- A powiedz mi- Snape przerwał milczenie.- masz może chłopaka?
Harry wywrócił oczami.
- No weź, wolę dziewczyny- odpowiedział mu załamany, całkiem zapominając o tym, że miał udawać jego córkę.    
- Też wolę dziewczyny, ale ciebie powinni raczej interesować chłopcy. No, ale nie będę wtrącał się twoje życie intymne- powiedział beznamiętnie.- A to nie wstyd takim wozem jeździć? Wstydzisz się swojego ojca?
- Zamknij się i jedź- warknął.
- Dobrze wiesz, co myślę o takich odzywkach do rodziców! Pyskujesz! Jesteś zbuntowana, masz złe oceny, pijesz, palisz.
- Mam dobre oceny! Nie piję i nie palę!- krzyknął wyprowadzony z równowagi kretynizmem swojego nauczyciela.
Mistrz Eliksirów spojrzał na niego podejrzliwie.
- A może Harry Potter?- wymruczał. Harry wykonał kilka wdechów i wydechów.- Wiesz jak nie znoszę tego dzieciaka.
Na szczęście właśnie dojechali do Nory. Harry cieszył się jak niemal nigdy w życiu. Ostatnio taką radość przyniosło mu wyjście z kurnika. Chciał wreszcie na spokojnie porozmawiać z Malwinką.
- O dziesiątej rano w tym oto miejscu! Pojedziemy do Munga i zrobimy badania DNA.
I zanim Harry zdołał coś powiedzieć Snape’a już nie było. 
 ____________________________________________________________
Czyim synem będzie Harry??//??/ To się okaże...