- Harry, zamknij
się wreszcie- mruknął zaspany Ron.
No tak. Znowu
zapomniał o obecności swojego rudego przyjaciela.
- Przepraszam-
mruknął i położył się na łóżku.
To była bardzo
długa noc. Nie mógł zasnąć ani na chwilę. Bał się koszmarów. W końcu około
piątej rano zasnął, a jego obawy się sprawdziły. Przyśnił mu się Snape pchający
wózek. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Obok nauczyciela szła Lily. Obydwoje
byli objęci i chichotali spoglądając na wózek. A w wózku… mały on. Mały Harry.
Bez blizny. Bez okularów.
- Harry…- usłyszał
głos jakby z oddali. – Harry!
Otworzył szeroko
oczy. Był cały spocony i leżał na Malwince, trzęsąc się cały. Odczuwał silny ból
w klatce piersiowej. Na dodatek głowa mu pękała.
- Harry, wszystko w
porządku?- zapytała Hermiona, która przyglądała mu się z niepokojem.
Obok niej klęczał
Ron i pożerał czekoladową żabę.
- Tak. Wszystko w
porządku- odpowiedział po chwili ciszy,przerywanej żałosnymi jękami
zagryzanej żaby.
- Ron, okaż jej
trochę litości!- warknęła dziewczyna.- Jak ty byś się czuł, gdyby ktoś zagryzał
cię na żywca?!
- To mam ją zabić?-
spytał zdezorientowany.
- Byłoby to na
pewno bardziej humanitarne niż TO!- ryknęła oburzona i znowu zwróciła się do
Harry’ego- Pani Weasley przygotowała już śniadanie. Stwierdziła, że jesteś
bardzo przygnębiony, więc zaprosiła Lupina.
Ta wieść przybiła
chłopca jeszcze bardziej. Ile dzisiaj będzie zmuszony spożyć czekolady?
- Więc chodźmy, bo
zgłodniałem- zaapelował Ron.
Podnieśli się z
Malwinki i pognali do kuchni. Na stole czekało na nich trzynaście tostów: po cztery
dla Harry’ego i Hermiony i pięć dla Rona. Dla każdego był też kubek z herbatą,
kanapka z pomidorem, z serem, szynką i wszystkim naraz. Na środku stołu stała
wielka miska z sałatką warzywną, obok z sałatką owocową. Gdzieś na końcu stołu
słoiki z ogórkami kiszonymi, konserwa, bułki z masłem, jajecznice, bekon z
jajecznicą, trzy półmetrowe ogórki i wielka butla z sokiem dyniowym. Przy
zastawionym stole siedzieli Fred, George, Ginny, Bill, Fleur i Lupin. Po kuchni
krzątała się Molly. Najwyraźniej przygotowywała obiad. Harry’ego brzuch zaczął
boleć od samego patrzenia na to wszystko. Artur Weasley czytał gazetę.
- Harry!- wrzasnął
Lupin, zrywając się z miejsca i podchodząc do chłopca, po czym wpakował mu w
usta Kinder Niespodziankę w opakowaniu. –Jedz, kochany. W środku jest
plastikowe pudełeczko, a w nim zabawka, więc uważaj. Uważaj też na to złotko. A
zabawki są przeznaczone dla dzieci od lat trzech, więc nic nie powinno ci się
stać- troskliwie pogłaskał go po głowie.
- Harry, dziwnie
wyglądasz z tym jajem w ustach- stwierdził Fred albo George, po czym obaj zachichotali.
Chłopiec rzucił im
spojrzenie godne bazyliszka, a ci zaśmiali się jeszcze głośniej.
- Remusie! Przecież
Harry jest chory na czokoszokoboliokofozę!- wrzasnęła Molly, przyjmując groźną
pozycję i dzierżąc w dłoni swój tłuczek do kotletów.
- Spokojnie, Molly.
Jego choroba się nie pogłębia, więc nie mamy się czym martwić. Można z tym żyć.
Chyba- ostatnie słowo wypowiedział niemal niedosłyszalnie. –Dowiedziałem się,
że Harry jest jakiś przygnębiony, więc postanowiłem pomóc.
- Teo się oawiaem-
wybełkotał chłopiec.
- Wyjmij to już-
wyszeptała Hermiona, a on postanowił zastosować się do rady przyjaciółki i
wyjął jajo z ust.
- O dziesiątej
muszę być już w czołgu Snape’a- burknął. Widząc
zdziwione spojrzenia wszystkich obecnych, postanowił wyjaśnić im trochę swoją
wypowiedź.- Snape po mnie przyjedzie. Czy to takie dziwne?
Usiadł do stołu i
zaczął jeść w milczeniu. Myślał o Malwince. Skoro dzieci biorą się z miłości to… może jest szansa na posiadanie potomstwa z Podłogą? Spojrzał w dół i
uśmiechnął się do niej.
- Harry, za
kwadrans dziesiąta- szepnął Ron.- Lepiej się pospiesz. Jeśli się spóźnisz, Snape
cię zabije.
Rzeczywiście.
Szybko wstał od stołu i pognał na górę. Ubrał stare podarte dżinsy, swój
ulubiony niebieski T-shirt, na niego nałożył ciemną bluzę. Potem wciągnął na
siebie skarpety i adidasy. Malwinka westchnęła tęsknie kiedy zrobił krok do
tyłu aby przyjrzeć się w lustrze.
- Wyglądam
ponętnie- wymruczał, robiąc dziwaczne pozy. Zostało mu jeszcze dziesięć minut,
więc pognał do łazienki. Po wykonaniu różnych czynności wrócił do pokoju.
- Malwinko… ja tak
sobie myślałem…- usiadł na łóżku.- Czy chciałabyś być moją
dziewczyną?- dodał szybko i spojrzał w sufit. Znowu przeciekał.
Dziewczyna
milczała.
- Czyli że
chciałbyś?- zapytał z uśmiechem.- Jejku, Malwinko! Kocham cię!
____________________________________________________________
____________________________________________________________
Jakoś napisałam ;D
Proszę o komentarze, bo to one motywują mnie do dalszej pracy :)
Super! Ale wyniki DNA Snape i Harry'ego - ŁAKNĘ TWOJEJ DUSZY Om om om. Jestę Demenotorę xD
OdpowiedzUsuńTaaa... Jestem nie rozgarnięta :D Ale cię Kocham ♥
Też cię kocham, ha ha ;*
Usuń