Wakacje leciały
nieubłaganie– Bogu dzięki-. Harry nie wytrzymałby już dłużej w tym domu
wariatów. Wuj Vernon zaczął się odchudzać, bo Dudley napalił się na niego po
ostatniej rozmowie z Harrym. Chciał wyglądać inaczej niż syn. Przez to
stał się jeszcze bardziej nerwowy. Ciotka Petunia postanowiła zdawać prawo
jazdy, dlatego też rozprawy sądowe ciągnęły się w nieskończoność. Na szczęście
pewnego pięknego dnia przyszedł po niego Dumbledore, odwiedzili jakiegoś nowego
profesora i z pomocą starca Harry znalazł się w Norze. Hedwiga i jego kufer już
tam czekały.
- Harry!- wrzasnęła
Molly.- Jak to dobrze, że jesteś, już się bałam, że zmarłeś tam z głodu. Jakiś
ty chudy!- i wpakowała mu w usta wielkiego pączka.- Jedz, jedz! Kochaneczku!
Nagle ni stąd ni
zowąd zjawił się Remus Lupin i wpakował w Harry’ego wielką tabliczkę czekolady.
- Jedz Harry!
Natychmiast masz to zjeść, to na wzmocnienie. Nie wiem czy wiesz, ale czekolada
zawiera dużo potasu i magnezu!- mówił wkładając mu całą, ogromną czekoladę do
ust.- Tylko Harry, uważaj bo jest z orzechami. Możesz się udławić- widząc
panikę Harry’ego, zapewnił go o tym, że jeśli nikt nie zapcha czekolady dalej, to nic się nie stanie.
Wtem do pokoju
wpadła Hermiona, rzuciła się na przyjaciela z wielkim zapałem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby ten nie połknął czekolady. Upadł na
Podłogę i zaczął się dusić. Nikt nie wiedział co robić.
- Malwinko-
wydyszał, ledwo łapiąc oddech.- Poklep mnie po plecach- powiedział szybko.
Jednak ta ani
drgnęła. Harry’emu nabiegły łzy do oczu, a jego twarz przybrała purpurowy
kolor. Remus podniósł nieco chłopca i zaczął nim potrząsać, co jeszcze
pogorszyło sytuację. Dziwnym odgłosom duszenia się towarzyszył szloch Hermiony,
wrzaski Molly i żałobne pieśni Rona. Nagle dookoła Harry’ego zaczęła biegać
Tonks z kadzidłem w ręce przewracając przy tym wszystko co tylko się dało.
Sytuacja chłopca pogorszyła się jeszcze bardziej, zważając na kadzidło w jego
pobliżu. Wtem zjawił się opanowany Artur Weasley. Emanował inteligencją i
spokojem. Kroczył ku Harry’emu z zestawem intubacyjnym w ręce. Szesnastolatek
widział to wszystko jakby w zwolnionym tempie. Poczuł, że zasypia. Widać
kadzidło odgrywało dość ważną rolę. Śniła mu się ogromna, słoneczna łąka.
Dookoła mnóstwo kwiatów, motyle latały swobodnie po niebie i bociany brodziły
wzdłuż rzeczki. Zauważył też kilka ślicznych jednorożców. Były różowe,
niebieskie, z tatuażami lub bez nich. Miały długie, brokatowe grzywki i każdy
inną fryzurę. Spojrzał w dół. Stał na Malwince. Uśmiechała się do niego
tak uroczo. Wszystko było tak obrzydliwie urocze. Jednak pozory mylą. Sen ten
przekształcił się w jego najgorszy koszmar. Oto na horyzoncie pojawiła się
różowa landryna- Dolores Umbridge. Zatrzepotała rzęsami i zbliżyła się do
Harry’ego. Miała okropnie
pomarszczoną twarz. Wyglądała jak jego pościel, zaraz po przyjeździe na
Privet Drive. I nagle otworzył oczy. Nic nigdy nie przyniosło mu takiej ulgi.
Wszyscy przyglądali mu się wyczekująco. Chwilę tak na siebie patrzyli. Spokój i
ciszę zakłócił ponowny atak dławienia się. I nagle wszystko wypluł na najbliżej
znajdującą się osobę- Remusa Lupina.
- Nic się nie stało, Harry- poklepał go po ramieniu.- Ponoć maseczki z czekolady są bardzo
korzystne dla skóry. Ważne, że z tobą już wszystko w porządku. Najpierw Artur
cię zaintubował, ale później stwierdziliśmy, że odpowiedniejsza będzie lewatywa.
Kiedy już wszyscy
się rozeszli, Harry zauważył Ginny. Coś się w niej zmieniło. Spojrzał na jej
twarz, szyję, a potem na … właściwie na co? Tam, gdzie powinna coś mieć, praktycznie nic nie miała.
- Ginny! Coś ty z
sobą zrobiła?- spytał załamany chłopiec.
- Nie podoba się?-
uśmiechnęła się do niego szelmowsko.
- Oczywiście, że
nie! Dlaczego to zrobiłaś?!- wrzasnął oburzony.
- Myślałam, że… że
podobają ci się płaskie dziewczyny… płaskie jak deski… jak… podłoga-
wyznała ze łzami w oczach.
- MALWINKA sama w
sobie jest deską!- oburzył się.- Już nie mamy o czym ze sobą rozmawiać–
odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę schodów, pozostawiając zapłakaną Ginny
samą.
____________________________________________________________
____________________________________________________________
Tadaaam! W końcu wplotłam Lupina <3 Kocham Lupina <3
Jak sobie wyobraziłam Rona śpiewającego piesń żałobną i Tonks z kadzidłem to znowu śmiałam sie sama do siebie :D Czekam na WIĘCEJ ♥
OdpowiedzUsuńA, zapomniałam dodać, żebyś o nast ępnych rozdziałach powiadamiała mnie w "Spamowniku", okej? :>
UsuńEhm ;D Ron to zawodowa płaczka <3 Ok, zanotuję to sobie w swojej pustej głowie ;P
UsuńOna sama w sobie jest deską :D
OdpowiedzUsuńTak, a jakże ;D
Usuń