niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział XIII

Niestrudzony Harry biegł za czołgiem. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co tak bardzo Snape chciał ukryć. Skradał się jak pantera. Przebiegł już dobre 300 km, czasami wątpił w powodzenie akcji, ale nie zamierzał się poddawać. Miał wrażenie jakby płuca zaraz miały mu wyskoczyć z klatki piersiowej, pociągając za sobą serce. Wciąż jednak myślał o Malwince, chociaż nie do końca wiedział, jak ma o niej myśleć. Jak o przyjaciółce? Znajomej? Nie. To nie było tak. Hermionę mógł nazywać przyjaciółką. Znajomą była Luna. Malwinka była dla niego kimś znacznie innym. Trochę jak… jak kiedyś panna Cho Chang dla niego. Czyżby Podłoga była Azjatką? Możliwe. Powinien przejrzeć jej akt urodzenia. Tak rozmyślając zauważył, że czołg zatrzymuje się. Chłopak szybko do niego podbiegł i schował się pod nim. Z „pojazdu” wysiadł Snape. Rozglądał się podejrzliwie, marszcząc czoło.
- Potter, wyjdź spod czołgu!- wrzasnął.
No tak. Przecież Harry miał do czynienia z podwójnym agentem. Nie mógł uciec. Zrezygnowany wyczołgał się, robiąc obrażoną minę.
- Co ty tu robisz? Śledziłeś mnie?- zapytał z wyrzutem ten starszy.
- Ja?- chłopiec postanowił grać zdziwionego.- Niee. Ja? Nieee. Ja nigdy …
- Och, zamknij się Potter. Znajdujemy się w Dolinie Godryka. Gdzieś tam zginęli twoi rodzice- wyjaśnił wskazując palcem na ruiny domku. –Tu jest cmentarz. I właśnie tutaj leżą. Aktualnie.
Harry poczuł się dziwnie. Kiedyś mieszkał w tej miejscowości, w tym domku, oddalonym od niego teraz o tylko kilka metrów. Niedaleko niego znajdował się grób Lily i Jamesa Potterów. Łza zakręciła mu się w oku.
- Nie rozklejaj się, bo nie wziąłem chusteczek- powiedział Snape.
- Ale p…proszę pana … - Harry płakał jak bóbr.- M … moi r…rodzice- wybuchł płaczem i przytulił się do Snape’a.
Severus miał minę jakby przyczepiła się do niego jakaś galaretowata substancja. Rozłożył ręce w geście mówiącym „jestem niewinny”.
- Coś ci się na mózg rzuciło? Zostaw mnie!- odepchnął go od siebie całą siłą.- Jeszcze Lily to zobaczy! I co ona sobie pomyśli? Pomyśl tylko! Poza tym, mogę być błędnie o coś posądzony …
- Ale profesorze …- Harry dalej płakał. Po chwili zauważył, że Snape oddala się od niego i wchodzi do kapliczki. Nie było innego wyjścia- chłopiec poszedł za nim. Kaplica była nieduża, ale bardzo elegancka. W oknach były różnokolorowe witraże, przedstawiające sceny z życia biblijnego. Na samym środku widniał wielki ołtarz, przyozdobiony królewskim dywanem i różnorodnymi kwiatami. Do samego sufitu znosiła się ogromna postać Maryi z różańcem w dłoni. Rzędy ławek ustawione były po prawej i lewej stronie kościółka i przyczepione były do nich piękne chusty. Snape wszedł na zakrystię. Po co on tam poszedł? Harry powoli wszedł do pomieszczenia. Severus stał już przebrany w odświętną sutannę i czesał włosy. Grzebień wyglądał dość dziwnie, biorąc pod uwagę to, że coś z nich ociekało.  
- Grzebień zamoczony w wosku bardzo dobrze rozczesuje włosy- wyjaśnił Mistrz Eliksirów.
- Profesorze… co… co to wszystko znaczy?- zapytał zdezorientowany Harry.
Snape rzucił mu mordercze spojrzenie. Chłopiec wiedział, że nauczyciel nie lubi, gdy zadaje się mu pytania. Ale chyba miał prawo znać prawdę.
- Potter, ty idioto. Sytuacja mówi sama za siebie! Jestem księdzem!- warknął mężczyzna.
Harry wybałuszył oczy. Severus Snape- postrach wszystkich w szkole w Hogwarcie, były Śmierciożerca, członek Zakonu Feniksa, Mistrz Eliksirów… nie, to po prostu było niewyobrażalne.
- Nie wytrzeszczaj tak oczu, bo ci wypadną. To prawda, Potter. Jestem księdzem, od kiedy twoja matka zginęła. Postanowiłem poświecić się dla niej, tak jak ona dla ciebie, kanalio. Jej trud był absolutnie niepotrzebny. Poza tym będę też mógł odkupić swoje grzechy. No i Lily będzie miała dowód na to, że dochowam jej wierności i że nadal ją kocham- wyrecytował. – Zaraz odprawię mszę za twoich rodziców.
- Czyli… będę mógł w niej uczestniczyć?- zapytał z nadzieją.
- A na mszę dałeś?- powiedział z naciskiem Snape. Harry nie odpowiedział, tylko spuścił wzrok.- No właśnie. Wiesz ile ja rocznie płacę za ogrzewanie? A organista? A kuria?
Na samo wspomnienie o kurach Harry dostał dreszczy. Po dziś dzień widział te wstrętne dzioby i nienaturalnie ogromne oczy. I te matowe pióra.
- No, ale…- do rzeczywistości przywrócił go głos nauczyciela.- jeśli chcesz… w końcu to twoi rodzice. Masz moje pozwolenie. Możesz przyjść na mszę.  
____________________________________________________________
   Następny rozdział za nami. Ostatnio bardzo mało Malwinki, ale myślę, że wkrótce będzie jej więcej XD

4 komentarze:

  1. Jejku xD Woskiem? Nie mogę z tego :D Snape księdzem? W życiu bym go o to nie posądziła. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wosk zawsze spoko, ha ha xD Ja też nie, a jednak ;D

      Usuń