piątek, 8 lutego 2013

Rozdział VI


Hermiona i Ron siedzieli w Norze. Było im bardzo smutno bez ich najlepszego przyjaciela- Harry’ego.
- Wiesz co- powiedział po dłuższym milczeniu Ron.- Mi tak do końca ta cała Podłoga nie leży.
- Ona zawsze leży- Hermiona załamała ręce nad głupotą przyjaciela.
- Och... w sensie, że mi nie pasuje.
- Dlaczego?- spytała zdziwiona szatynka.
- No bo wiesz. Zawsze kiedy Harry jest w pobliżu leży. A na dodatek patrzy na niego… no… z dołu.
- Rzeczywiście- powiedziała zszokowana Hermiona.
- Chodzi jej tylko o jedno- Ron pokręcił głową ze wstrętem.
- Myślę, że powinniśmy mu o tym powiedzieć. On nie może być z kimś, kto chce go tylko wykorzystać, a potem odejdzie!- krzyknęła zbulwersowana dziewczyna.
- On nie uwierzy. Nie łudźmy się. Musi się sam na niej zawieść- wzruszył obojętnie ramionami.- A wiesz, że Ginny chce sobie zrobić operację plastyczną?
- Co? Dlaczego?- Hermiona zakryła sobie ręką usta.
- No nie wiem. Ale chce sobie pomniejszyć… no wiesz- zarumienił się.
- Nie żartuj!- zaśmiała się. –A co na to twoja mama?
- Mama specjalnie się tym nie przejmuje. I tak zawsze była płaska- powiedział obojętnie.- Gorzej z tatą. Powiedział, że takiej bezkształtnej dziewczyny żaden nie zechce.
- To ten sufit miesza jej w głowie!- powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Zawsze mówiłem, że ona ma nierówno pod sufitem, ale teraz to już całkiem. Bo kiedy budowano nasz dom, Jerzy wyszedł krzywo.
- Jerzy?
- Tak Ginny go nazwała.


Harry zamiatał podwórze. Tam mógł odpocząć od Malwinki. Odetchnął głęboko i cieszył się spokojem. Wiedział, że ta piękna chwila nie będzie trwała długo. I miał rację. Zza rogu wyszedł otyły wuj Vernon.
- Gdzie moje auto?- warknął celując w niego siekierą.
Harry odruchowo wyjął różdżkę. Wiedział, że to jedyne narzędzie, jakiego boi się jego wuj.
- Harry… - uśmiechnął się sztucznie.- chyba nie zabijesz swojego wuja.
- Nie, wuju. Nie jestem tobą- powiedział przez zaciśnięte zęby.
Schował różdżkę z powrotem w dżinsy, a Vernon znów uniósł siekierę i groźnie wyszczerzył zęby.
- Nie mam pojęcia gdzie jest twoje auto- skłamał chłopiec.
- Tak, akurat. Na miejscu zdarzenia znalazłem wysoko niebezpieczny, żrący płyn!
- Kot pani Figg biegał po podwórku- wyjaśnił spokojnie.
- Więc gdzie jest moje auto? Jak ja je teraz znajdę?- pytał czerwony na twarzy.
- Rzeczywiście. To jak szukanie igły w stogu siana. Zwłaszcza, że twoje auto było czołgiem- powiedział z ironią. Czołg był jedynym „autem”, w którym mógł zmieścić się jego wuj.
- Nie jestem idiotą! Wiem, że zniszczyłeś mój śliczny czołg!- wykrzyczał ze łzami w oczach.
Harry dłużej tego nie wytrzymał. Rzucił miotłę w trawę i wszedł do domu. Jego oczom ukazała się ciotka Petunia. Rzuciła mu mordercze spojrzenie. Chłopiec nie chcąc ryzykować życia, wbiegł po schodach do swojego pokoju. Spojrzał na Łazarza, który leżał na Malwince. Nie mógł pozwolić na coś takiego. Przetrzepał dywan i wyrzucił go za okno.
____________________________________________________________
Rozdział słaby. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się po nim do dalszego czytania :) Obiecuję, że przy następnym bardziej się postaram.
Dziękuję za wszystkie komentarze, jakie byliście łaskawi opublikować <3

3 komentarze:

  1. Rzeczywiście trochę słabszy rozdział, ale w każdym opowiadaniu muszą się takie pojawić ;) Tylko się nie zniechęcaj! Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mięsny jeż, mięsny jeż ty go zjesz, ty go zjesz! :D

    OdpowiedzUsuń